Na rowerach w poszukiwaniu Buddy


Dzisiaj wybraliśmy się rowerami na poszukiwanie świątyń. Ruszaliśmy się jak muchy w smole i zrobiliśmy tylko połowę planowanej trasy. Nie było czego żałować. Świątynie trochę nas rozczarowały. Nie wiem, czego się dokładnie spodziewaliśmy, ale to, co zobaczyliśmy nie było ani spektakularnie piękne, ani uduchowione. Oczywiście wszędzie trzeba było zapłacić „dobrowolną” dotację ;)







Artur w sarongu wygląda bosko

próba medytacji...








zdjęcie nie oddaje proporcji, był wielkości dłoni!!! 
Odechciało mi się zwiedzania reszty świątyni...


balijski hydrant ;)




na koniec złapał nas deszcz ALE byłam przygotowana! 
Ewelina, poznajesz? :)))
***


W tropikach deszcze są konkretne




Inspirujące widoki z naszego tarasu



Kocisko przyłapane na gorącym uczynku podkradania ofiary dla bogów. 
Nie ma świętości ;)






Wyjątkowo nie w stroju safari Pawlikowskiej :D
pozdrowienia dla Ewelinki i jej pięknych crock’sów, których szukam bezskutecznie wzdłuż i wszerz Azji :)))

28.11.13


4 komentarze:

  1. O matko matko, jestem obecna w Twoich myślach podczas taaaakiej wyprawy <3 Jakże mi miło. Crocsy to mój najlepszy zakup dekady - obecnie pełnią rolę najwygodniejszych kapci. Myślałam, że jednak te twoje dojdą na czas... Pozwij dostawcę! I nie poddawaj się, w końcu je znajdziesz ;) Jesteś najpiękniejszym, Wielkim Żółtym Ptaszkiem na polach ryżowych, czy jakichkolwiek innych polach.

    Ps. Oznacza to, że inwestycja 13 PLN + koszty dostawy nie poszła na marne :P :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana oczywiście, że jesteś obecna! Przecież nikt inny jak TY był inspiracją do tego szalonego pomysłu na wyjazd. Wspomnienia naszej Brc i Lazura towarzyszą mi w drodze cały czas :) Wielki żółty ptak ściska Cię mocno :***

      Usuń
  2. Zdjęcia piękne, nie mogę się tylko zdecydować - czy to zasługa tła czy modeli, krakowskim targiem uznajmy że 50/50. Chciałam napisać, że twój sarong piękny i wyglądasz w nim ślicznie, powiększyłam zdjęcia, okulary założyłam i … niespodzianka. No proszę – chusta z Istambułu, miast zakrywać włosy „islamskiej” skromnisi, nadaje szyku na biodrach „buddystki”. À propos crocsów – trzeba było zabrać te zakupione, w czubki każdego zapakować pół kilo waty i buciczki byłyby jak trzeba…. Czytałam, ze produkująca je firma w USA jest na krawędzi bankructwa, stąd może te kłopoty…buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHA przyłapana na oszustwie! Fakt, oryginalny sarong założył tylko A. a ja twardo z mamusiną chustą turecką przemierzam Azję wszerz i wzdłuż i używam jej dosłownie wszędzie i do WSZYSTKIEGO. Mogłabym napisać książkę pt. 1000 i 1 zastosować chusty w podróży wg Igi :) Nawet A. jest pod wrażeniem. Lokalsi wymiękają. A bucikami mnie zmartwiłaś...Ciesz się swoją parą bo chyba drugich takich na tym globie nie znajdę. buziaki!

      Usuń