Już dawno odkryłam, że po tej cieplejszej stronie półkuli czas wolniej nie płynie. Uparł się. I muszę go co i rusz prosić błagalnie żeby pozwolił łaskawie skoczyć na plażę...
Staram się każdego dnia pamiętać, że jesteśmy tu na chwilę. Niekoniecznie w tym filozoficznym wymiarze ale tu i teraz, w Australii, w Sydney. I choć nie uciekniemy od obowiązków życia codziennego (zarabiania baksów przede wszystkim...) nie mogę pozwolić żeby ten czas przeciekł mi przez palce.
Nie widziałam jeszcze kangura!!!
Dacie wiarę?! Wstydzę się i kajam publicznie. Jak mi cegła na głowę nie spadnie nadrobimy to w najbliższą sobotę.
Obecnie robimy bałagan w naszym piątym już kwadracie w Sydney (od 8 stycznia).
Znowu zadziałała magia couchserfing'u.
Pozdrowienia dla Ewelinki, która otworzyła mi tą bramę raju!
Opiekujemy się słodkim i śmierdzącym shar pei Luka, który gościł nas u siebie poprzednio jako couchsurfer'ów. Pisałam, że nie da się przeżyć życia autostopem na couchserfing'u.
Ale kawałek można spróbować :) Luk wyjechał na wakacje a my cieszymy się fajnym domem z ogrodem. A nawet dwoma.
Po mega intensywnym okresie, kiedy oboje pracowaliśmy, przeprowadzaliśmy się i świętowaliśmy Nowy Rok Chiński,
oraz pierwsze zarobione baksy,
na bogato, najlepsze piwko pod Operą, a co! Zasłużyliśmy!
Podziwialiśmy nocą Sydney. Jest jeszcze piękniejsze niż za dnia.
Pomiędzy jedną a drugą plażą,
(a jak komuś ocean nie odpowiada lub/i jest mięczakiem i boi się rekinów - zapraszam na basen... też niczego sobie, prawda?)
W tym całym misz masz zapomnieliśmy o swojej małej, prywatnej rocznicy :/
W końcu zwolniłam tempo na 2 dni, częściowo dzięki cudownej odmianie australijskiej bólu głowy.
Nadrobiłam zaległości filmowe - "Her' i "The Wolf of Wall Street" oraz serialowe - "House of cards". Może kiedyś napiszę słów parę więcej o nich. Już teraz - polecam!
I wracam do gry!
.jpg)
***
6.02.14
PS. Odezwijcie się do nas. Nie mam siły i czasu pisać do każdego z osobna "cześć, co słychać, jak żyjesz?", co nie znaczy, że nie myślę o Was codziennie. Wy zajrzycie sobie TU i już coś tam wiecie.
A my?
Czyli bardzo lubię opisy Waszego codziennego życia, przygód, opisy Waszych sukcesów, czy też i porażek ( bo w każdym życiu są nieuniknione - niestety ), wtedy jestem naprawdę z Wami, będę gratulować, wspierać, popierać, pocieszać itp, ale nie jestem zwolenniczką opisów z F, T, tutaj nie mam i chyba nie chcę mieć nic do powiedzenia. A co do kangurów, to według mnie to żaden wstyd, że jeszcze ich nie widzieliście. Na wszystko zawsze przychodzi odpowiedni moment ( widać na kangury jeszcze nie ). Do tej pory były ważniejsze sprawy, jak np znalezienie własnego kąta, doładowanie pewnie już gołego konta ( bankowego ), wstępnego rozpoznania olbrzymiego miasta, a dopiero później spotkania, rauty w tym oczywiście i ze zwierzakami - kangury, koala itp ( ale tylko te w miarę bezpieczne, te groźne zostawcie innym ).
OdpowiedzUsuńPS Nie wiemy, czy Artur jest obecny, od jakiegoś tam momentu w ogóle się nie odzywa, na żadnym polu nie działa, czy tak się już upodobnił do leniwców?
Artur obecnie działa intensywnie na polu dolarowym, żeby szybko kupić drugi komputer i mów wreszcie dać upust swojej pisarskiej żądzy :)
UsuńAle już nawet on zaczął się martwić ciszą po drugiej stronie więc dziękujemy za kontakt i ciepłe słowo.
I czekamy na więcej info na priv. :)
Ahhh gdyby dalo się w komentarzach wrzucić obrazek... Pamiętaj i naucz A., jak zobaczysz mnie jak biegnę- dzwon na policję!!! A dla różowych spodenek na pewno znalazłbym jakieś bardziej odpowiednie zastosowanie i ideę użytkowania ;)
OdpowiedzUsuńw .... leniwiec, juz przynajmniej w przypadku dysponowania rozowymi spodenkami mogłabyś rozważyć jakies formy aktywnosci sportowej
Usuńtak mi sie fajnie napisało o relacjach miedzy zwyczajnym zyciem i potrzebami zgłaszanymi przezeń a "przerwa na zycie", która sobie zafundowaliście i która bezwzglednie wymaga zupełnie innego podejścia do życia ale .... strzeliłam (wstyd sie przyznać) babola i poooszlo w eter.
OdpowiedzUsuńzdjecia piekne wiec otaczajacy Was swiat niechybnie również - więc życze Wam uprawiania ekwilibristyki na wysokim poziomie pomiedzy tym co chciałoby sie a tym co niezbedne, przyjemnych i owocnych akrobacji zyczę
:)
UsuńMy oczywiście żyjemy i z nosimy trudy zimy, napiszcie proszę jak wyglądała rekrutacja, co robiliście i jak widzicie perspektywy dotyczące pracy.
OdpowiedzUsuńHAHA Michał czytałeś posta o szukaniu pracy w AU? tam znajdziesz wyraźny opis jak wygląda "rekrutacja" :)
Usuńmoje prywatne zdanie - zapomnij o perspektywach, ambicjach zawodowych jak nie jesteś rezydentem/ nie masz doświadczenia australijskiego/ nie masz szczęścia 1 na milion, że ktoś da Ci szansę.
Co robimy?
szukamy na gumtree, wysyłamy CV i czasem idziemy na spotkanie :)
Jak nie chcesz zarabiać dolarów w gastro/budowie to raczej zapomnij o krótkoterminowym przyjeździe tutaj. Na przestrzeni paru lat pewnie coś więcej dałoby się zdziałać.
Jest to zdanie mocno subiektywne - przyjechaliśmy tu na parę miesięcy na wizie studenckiej, nie dla kariery tylko zobaczyć kawałek Australii. A że drogo jest i z czegoś trzeba żyć...
Jak interesują Cię perspektywy pracy to zapraszam do UE, a zwłaszcza do Norwegii. Jesteś u siebie, masz "normalną" pracę, zarabiasz dobrą kasę :)
PS. uściskaj Żonę i dzieciaki od nas!
A jakiż to projekt robiłaś i dlaczego na peronie ? ;o
OdpowiedzUsuńA co do filmów to oglądałem "Wilka" i stwierdzam, że to jeden wielki shit. Wszystko by było spoko gdyby ten film skończył się tak jak zaczął. Fajna historia, aktorzy, komizm i te sprawy. Nagle DRAMAT. I teraz każdy mi zarzuci, że to była ta głębia, to co najważniejsze itd. lecz jak można wprowadzać tragizm, poważne problemy itp kiedy cały czas utrzymana jest otoczka płytkiego i zabawnego filmu ? Ciągłe pierdzielenie o narkotykach, krzywe akcje z agresją i porywaniem dzieci no i eksplodujący samolot od mewy to juz wgl fenomen realizmu. Mnie się bardzo nie podobał, 3+/10 xD
Długa historia. Projekt ten, co zawsze - jak podbić świat. Przy okazji jak nim zarządzać :)
UsuńWilk ma niezłe dialogi które nie nudzą przez 3h. Już za to ma 7/10. Oczywiście Leo na trzeźwo mniej zabawny. Dramaty nie tyle głębokie co samo życie pod wpływem. Jak lubisz narkotykowe ciągi w mniej słodkim ujęciu niż Requiem dla snu zerknij na klasyk, Las Vegas parano.