A: Po przypłynięciu do Railay pojawia się duży niesmak, plaża jest po prostu brudna i mułowata, jednak na szczęście jest to jedna z kilku plaż na miejscu.
I: Lekka przesada. Fakt faktem woda nie jest super przezroczysta, przy brzegu wręcz mułowata. Może taka pora roku, może odpływ... zabawne jest to, że trzeba z bagażami wyskoczyć prosto z rozklekotanej łódki do morza, nie ma żadnego normalnego dojścia na ląd ani innej drogi transportu.
Samo Railay jest dosyć specyficznym miejscem. Raj dla amatorów wspinaczek i skałek. Nie ma długich, rajskich plaż, raczej ich urywki powciskane pomiędzy skałami i jaskiniami. Wygląda to wszystko bardzo malowniczo.
A: Plaża, na której wysiedliśmy zwie się East Side czyli Wschodnia Strona. Po drugiej stronie mamy trzy inne plaże - Pranang, West Side i Tonsay Bay.
I: Na plaży Pranang przy jaskini Księżniczki jest co najmniej dziwne miejsce kultu miejscowych rybaków, którzy w intencji obfitych połowów składają drewniane fallusy…

Na końcu drogi wychodząc na ostatnią prostą ukazuje się nam niesamowity widok, plaża piaszczysta i wielkie pobliskie piękne skały na morzu. Turyści oczywiście tutaj leżą ale nie ma się co dziwić, człowiek po prostu chce wszystko rzucić i tutaj spędzić cały dzień lub chociaż kilka godzin.
Kolejna plaża West Side, drogi na skrót nie ma albo powrót albo opływamy klif. Też ładna i przyjemna i bardziej wygodna(sklepy i restauracje pod ręką).
East Side za to jest stroną knajpową tutaj jest większość knajp i noclegów a ceny co niektórych prze zabawne. Za tragiczny standard cena jak w hotelu więc trzeba chodzić i wszędzie sprawdzać.
Z East Side też jest droga w góry, ok 20-30min marsz do ostatniej plaży Tonsay Bay czyli plaży dla "oryginalnych ludzi". Noclegi tańsze (chociaż wcale nie aż tak bardzo, widać jak Lonely Planet o kimś wspomni to cena idzie w górę a standard w dół). Za to nocleg w namiocie w recepcji 100 batów (10zł)...
Jest to głównie miejsce dla wspinaczy i głośniki w knajpach są tam większe i liczniejsze niż na reszcie miejsc łącznie, jednak cena jedzenia już jest taka sama jak wszędzie.
I: Za to mają jengę :)
A: Railay zasługuje też na jedną dodatkową informację. Jest to miejsce gdzie jest najwięcej przypakowanych facetów na metr kwadratowy plaży. Armia wspinaczy, sportowców i Bóg wie kogo jeszcze, młodzi i starsi. Ogólnie osobom nie ćwiczącym nie polecam przyjazdu by się nie załamać...
I: HAHA! Gruba przesada :) nasz kochany chudzielec pozbawiony stałego dojścia do siłowni zrobił się tak nieśmiały, że chodzi po plaży ubrany jak arabska kobieta.
A: I na końcu ceny... panuje to ogólnie prawie monopol czyli wszystko drogie i niewarte swojej ceny, w sklepach brak cen ale co się nie podniesie to wiadomo, że drogie. Udało nam się jeden sklepik znaleźć który się wyróżniał pozytywnie (ceny nawet tańsze o kilkadziesiąt batów) więc warto chodzić i zwiedzać.
I: Jak nie wspinasz się po skałkach Railay jest fantastycznym miejscem na kajakowanie.
Udało nam się nawet przepłynąć pod jedną z jaskiń. Faaaajnie. Niestety niecierpliwy A. nie dał mi nagrać filmiku :/
A: Fale biją, łódki płyną, I. kapelusz poprawia i mnie cierpliwości pozbawia…
I: Tak między nami, właśnie na kajakach spędziliśmy Wigilię :)
Artur nie był zachwycony świątecznym outfitem :)))
Morze było spokojne więc zamiast trzymać się linii brzegowej i kluczyć między klifami udaliśmy się na pobliską wyspę.
Tutaj życie płynie trochę inaczej. Nikt w gorączce karpia nie przypala, nawet Mikołaj zrobił sobie wolne przed pierwszą gwiazdką.
W drodze powrotnej udało nam się uchwycić zachód słońca. W końcu :)
:)
OdpowiedzUsuńboze jak wy to wszystko ogarniacie. mnie sie juz w glowie kreci od nazw kolejnych wysp, miast, plazy ...do tajlandii bylo prosciej. na zdjeciach wygladasz dziecko pieknie a co wazniejsze na szczęsliwą. . tak sobie pomyslałam że taki wyjazd pozwoli wam nie tylko poznać wiekszy kawałek swiata ale co moze nawet ważniejsze mikrokosmos jaki razem tworzycie, buziaki
OdpowiedzUsuńmikrokosmos... pięknie to ujęłaś mamiszonek :) wciąż szukamy, wciąż próbujemy, wciąż docieramy siebie nawzajem i świat dookoła. Póki nam brutalna rzeczywistość śruby nie dokręci jest dobrze :)
Usuńwiesz dziecko, to jest tak że nawet ten brutalny swiat ze swoim dokręcaniem sruby nie jest/nie bedzie tak straszny, jeżeli będziecie mieli Wasz, a nie Twoj i Moj, Mikrokosmos.
Usuńpuki co wyglada na to,że A. spełnił Twoją, niewypowiedzianą moze nawet, "Prośbe o wyspy szczęśliwe" KIG, buziaki
Przepiękna plaża :)
OdpowiedzUsuńSuper fotki, szczególnie te z kajaków wigilijnych, ciekawe w jakiej scenerii Nowy Rok powitacie? :) P.S. uwielbiam tą walutę, nie ma to jak dobry Bat Tajlandzki :)
OdpowiedzUsuńhaha jak to mówią - dobry bat nie jest zły :) pozdr.
Usuńjestem fanką tego bloga!!! i Was hahaha. zdj sobie oglądam z uśmiechem!! Szczęśliwego Nowego Roku, pełnego najlepszych wyjazdowych zdarzeń :)
OdpowiedzUsuńserwatek kochany w końcu dajesz znak życia! Dzięki :) domagam się publicznie pikantnych szczegółów na priv :***
UsuńSzczęśliwego Nowego Roku !!!
OdpowiedzUsuńMAtko kochana dziękujemy serdecznie ale zaczekajcie proszę jeszcze z tymi życzeniami noworocznymi, muszę się mentalnie przygotować na pożegnanie tego szalonego roku... póki co stoję mocno obiema nogami w 2013 na ulicach Chiang Mai i zastanawiam się co by tu za figla spłatać na Nowy Rok... :) buziaki
OdpowiedzUsuń