Nudzisz się? Obejrzyj GIRLS.




Co GIRLS mają wspólnego z Australią? A no nic.

Pisaliśmy w Nie da się przeżyć życia autostopem... żeby nie oglądać seriali tylko robić coś aktywnego ALE powiedzmy sobie szczerze, czasem przychodzi taki moment, że nie masz siły na nic poza pogapieniem się w migoczący ekran. 
Czasem. 
Wtedy jest OK.
I tak, w głębi ducha jestem nałogową serialomaniaczką. Obecnie na odwyku.


Z GIRLS nudzić się nie będziesz się na pewno. 


GIRLS szokują. Są wulgarne, głupie, za grube. Ale są prawdziwe. 




Ich Faceci nie są wiele lepsi. 
Pokręceni, zagubieni, chamscy. Są bardziej "girl" niż dziewczyny.

Jesteś amatorem scen seksu? 


Dobrze trafiłeś! W GIRLS znajdziesz ich sporo, najgorszego sortu. 




Tym o słabych nerwach odradzam. 
Nie wiem, jakie trzeba mieć jaja, żeby zagrać takie sceny jak główna bohaterka i zarazem autorka - Lena Dunhan (Hannah).
Wartość edukacyjno - społeczna gwarantowana.
Po obejrzeniu Leny w akcji pozbędziesz się kompleksów na temat swojego ciała, zaburzeń żywieniowych i własnych umiejętności w łóżku. 

UWAGA: Dotyczy także facetów !!! 
Ich seksualna nieporadność na ekranie balansuje między obrzydzeniem a płaczem. 
Ze śmiechu.

Autorka ma znaczenie.


Młodziutka Lena Dunhan, ponoć głos pokolenia.
Gra główną bohaterkę HANĘ. Jest reżyserem i autorką scenariusza. 
I najbardziej ekshibicjonistyczną, odważną osobą, jaką 'znam'.




Więcej o Lenie możecie przeczytać tu:


Fabuła nie ma znaczenia. 


Grupka babek 20+ po studiach w dużym mieście, która dawno powinna się już ogarnąć życiowo zamiast latać po mieście jak kot z pęcherzem. 





ŻADNA nie jest/ nie wygląda idealnie! Może poza Marnie :)
Głowna bohaterka wygrywa każdy konkurs na najgorzej ubraną kobietę. 
Brzydka Betty to przy niej Fashionelka.
I za to kocham GIRLS !!! 
Rzygam tymi sztucznymi, zrobionymi laleczkami i męskimi Ken'ami. 
Jaka normalna osoba utożsami się z takimi bohaterami ?

Nowy York, w którym dzieje się akcja GIRLS też nie wygląda Nowy York, ale to już sami zobaczcie. 


Wątki.  


Przewijają się:
związki, brak związków, praca, brak pracy, miłość, przyjaźń, choroby psychiczne, bunt, infantylność, seks, narkotyki. Samotność. 
Najgorsza love story jaką widzieliście.
Absurd.
I próba szukania sensu w tym wszystkim. Szukania siebie.
been. there. done. that.

Nagrody


GIRLS i Lena zdobyły morze nagród, m.in. Złotego Globa. Pełną listę możesz zobaczyć tu:
nagrody dla GIRLS wg filmweb



Moja opinia:


GIRLS odkryłam przypadkiem, czytając Wysokie Obcasy. Sprawdziłam. 
I sprawdzam już trzeci sezon. SĄ tak takie... aaa brakuje mi słów #%&@* - inne? 
Ani to perfekcyjny 'Seks w wielkim mieście' ani cukierkowi 'Przyjaciele'.

Przyciągają i odpychają zarazem. 
GIRLS raczej nie polubi wielu z Was. Nie od tego są. 

Emocje i kupa śmiechu gwarantowane. 
W sam raz na wybudzenie z zimowego letargu.
Do tego butelka wina obowiązkowo. 
Towarzystwo zbędne. 

GIRLS sezon 3







4 komentarze:

  1. OK, namówiłaś mnie :) Zanim kurier przywiezie mój stos książek kupionych na wyprzedaży (oł je!), oglądnę kilka odcinków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Tak, jak napisałaś "przyciągają i odychają zarazem". Obejrzałam 5 odcinków, ale na razie pociągają mnie bardziej nowe tomiszcza :) Aczkolwiek cały czas myślę o tym serialu, choć w sumie jakoś wcale mnie nie fascynuje i nie ma tam nic, co by mi się podobało, ale mimo wszystko jakoś chodzi mi głowie.

      Usuń
  3. no proszę dziecko, ty machnełas recenzjozachete serialu a ja miałam ambitne plany podzielenia się z Wami pokoncertowymi wrażeniami, tylko ta ch….migrena.
    „jest w orkiestrach dętych jakaś siła” śpiewano onegdaj, oczywiście widziałam i słyszałam je w akcji przy okazji większych i mniejszych parad ale na koncercie zamkniętym nie byłam. No i nadarzyła się okazja – noworoczny koncert organizowany przez D-cę DGW w teatrze kwadrat. Prezentowały się reprezentacyjne orkiestry z Wrocławia i Wwy. Przy wejściu (gdzie gości witało wojsko w historycznych mundurach i D-ca Garnizonu) dostałam oczywiście program, ale nie sprawdziłam, no i dobrze. Tym większe było moje zaskoczenie. Koncert rozpoczął Wrocław. Chłopaków w galowych mundurach wojsk lądowych poprowadził wysoki, kościsty mjr. No kochana żołnierz z batutą i taką ekspresją ruchową to był widok – koniec każdego „kawałka” wieńczył przynajmniej metrowy wyskok w górę. Saksofony kręciły młynki, w puzonach świstały suwaki, gitary przycinały solówy a repertuar – nie zgadłabyś – zaczęli ABBĄ, później była muzyka z przedstawienia „Do grającej szafy …”, Dżem (za Ryśka robił chorąży w mundurze), wiązanka „Sexy mix” … było swietnie.
    Po przerwie na scenie zasiadła Wwa. Chłopaki w mundurach z epoki zaczęli tradycyjnie (Wagnerem …), a dyrygent niestety dużo bardziej statyczny … ale na szczęście okazało się, że nasi mają w zanadrzu jeszcze dwóch kapelmistrzów. Majora, w typie D. Craiga (takim deko przedwojennym) oraz st. chorążego (tamburmajora), który właśnie po 40 latach żegnał się z orkiestrą no i chłopaki (jak wino – im starsi tym lepsi) dali czadu. W repertuarze poszło od sasa do lasa, od Moniuszki po muzykę filmową z Robin Hooda i Blues Brothers, później chłopaki na pożegnanie dedykowali sobie kawałki, w których udawadniali sobie że są „najlepsi” było ekstra.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń