Jesteśmy hardcorami czyli 36h w podróży

10.12.13


I: Wielkich podróży czas zacząć! Cel: Sanur-Sengiggi (Lombok) - PadangBai (Bali) - Yogyakarta (Java). Pogardzając prywatnym vanem zamawianym w hotelu chwytamy plecaki i uderzamy prosto na ulicę.

A: Przyjechaliśmy za 70k a najniższa cena utargowana z powrotem i kawałek dalej to 200k... małe chytruski.

I: Tych jak wiadomo na Lomboku jest cała jedna. Dookoła wyspy. Myśląc nieodzownie ciepło o Ewelince i Magdzie łapiemy stopa. Wszystko byłoby fajnie gdyby A. nie wypalił, że chcemy się dostać na terminal autobusowy! Nie wiem, co mu strzeliło do głowy! Zamiast cieszyć się darmową podwózką po paru minutach kierowca wysadza nas przy busach. Ziomki upierają się, żeby za ciężką kasę odwieźć nas do Bangsal. Ja cisnę na stopa. A. targuje cenę. Odchodzimy. Koleś oczywiście jedzie za nami. I teraz hit! Kiedy panowie targują cenę starego rzęcha busowego ja łapię na stopa klimatyzowana limuzynę z bogatym japońcem!

A: Prawdopodobnie po wulkanie jedna z firm transportowała białasa (chociaż tutaj poprawne określenie to żółtasa), czyli kierowca lokals i jeden japoniec w środku a tzw. limuzyna to taki sam typ auta tylko nowy i czarny ;] I. miała plan łapać stopa ja chciałem właśnie takie auto złapać i dać kulturalnie kierowcy do rączki, w końcu ten sam kierunek i szef się nie dowie...

I: Już czuję zbawienny (było południe) chłód na twarzy, sięgam ręką do klamki a tu ziomek od busa wyskakuje jak oparzony, krzyczy coś w lokalnym języku, uderza ręką w mój piękny złapany na stopa samochód, który odjeżdża w siną dal… Jestem wściekła! Mało nie przegryzłam w pół tego lokalsa. Obwieszczam, że z takim …. nie pojadę choćby za darmo. Idziemy z buta, czekając aż natręt się odczepi i będziemy mogli złapać następnego stopa, którego nam nie odstraszy. Pech chce, że psują się sławne (wkrótce) japonki A. za 5 zł. Wrrr…. Zrezygnowana wsiadam do busa nieuczciwego lokalsa.

A: Cena do Bangsal, miasta w połowie drogi, 80k po ciężkich targach. 

I: Wspólna podróż nie jest nam dana. Koleś jedzie bezczelnie 20 hm/h.

A: Przynajmniej flip flopa naprawiłem...

I: Pojedzie szybciej jak zapłacimy więcej. No niedoczekanie panie! Wysiadamy.

A: Kolejna krótka dyskusja z lokalsem i pojawia się młody chłopak na skuterze, angielski dobry i chce nam pomóc. Rada dla wszystkich, jesteś biały, pomoc jest płatna choćby u miłego młodego chłopaka. Po krótkiej rozmowie chłopak mówi, że może nam transport załatwić do Bangsal ale płatny i pomaga nam złapać stopa do siebie, oczywiście dzięki chłopakowi stopa płatnego... za kilka minut jazdy muszę zapłacić 20k bo nie mam 10k... Jestem delikatnie mówiąc.. zły i już młodego mam dosyć, cenę za transport rzuca wysoką gdy nagle pojawia się miejski busik (stary grat z upchanymi siedzeniami, służący głównie do przewożenia starszych osób, matek z małymi dziećmi..jak i turystów z Polski...) Busik jedzie ok 30 do max 40km/h, cena 50k za dwie osoby...

I: Dalej taxa do portu i speed boat na Bali.

A: Taxa 130k... co nam dało łącznie 200k za 5,5h, czyli ta sama cena co utargowana poprzedniego dnia i byśmy byli w 1,5h na miejscu jadąc porządnym i wygodnym autem... ale nie było by przygody i nowych doświadczeń.

I: Mała afera o odwiezienie nas na terminal autobusowy (miało być w cenie, można pomarzyć…) (kolejne 100k... firma w cenie odwozi ale do 8 różnych lokalizacji na Bali, nasza lokalizacja nie jest jedną z nich...ani po drodze do żadnej z nich...). Po całym dniu w podróży zaczyna się wielka przygoda nocna! Nasz pierwszy nocny autobus. Perspektywa 12 h przerażała. Humor poprawił się po rozłożeniu siedzeń….



Tak to można podróżować! O 3 w nocy pobudka na biad w cenie biletu (175 k.). Rano prawie wyspani postanawiamy zmienić transport na kolej , (taxa 100k..) i łapiemy pociąg z Surabaya’i do Jogurtu (nasza nazwa Yogyakarta’y) (280k...). Kolejne 5 h i lekko padnięci docieramy na miejsce popołudniu dnia następnego.




A: Małe info dla podróżnych...
Cena biletu autobusowego z Ubung Terminal do Surabaya/Malang 150k lub 175k, droższy szybciej odjeżdża i minimalnie lepszy w środku, jeden jechał o 20:00 (miał wcześniej wystartować ale jeszcze dopychał pasażerów) a drugi o 21:00. 
Pociąg z Surabaya do Yogyakarta całe dwa.. o 8:00 rano i o 15:00 rano, cena 110k lub 140k, droższy bilet gwarantuje warunki temperaturowe aktualne jak w Polsce... 

10 komentarzy:

  1. Jesteście nie tylko hardcorami, ale przede wszystkim młodymi, pełnymi życia i niesamowitych przygód obywatelami, żeby tak się wymordować w tym " luksusie " , to jeszcze się z tego cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. a jakżeby inaczej! frajda była!

    OdpowiedzUsuń
  3. matko Boska, kiedy wy jeszcze czas macie na uaktualnianie bloga, jeszcze troche a uwierze, ze sie życiowo zorganizowałaś. ale generalnie hardkor ostry. od samego czytania o kolejnych etapoprzygodach w glowie sie kreci - chociaz musze wam powiedziec ze mieliście wiekszy kuksus w 12 h podróży autobusem niz my na ogromnym promie z rodos na krete - a było tego z 18 h.
    buziaki, Igusia dziecko jaki masz twarzowy kapelusik!

    OdpowiedzUsuń
  4. już trochę obciach chodzić po mieście w tym kapeluszu tropikalnym a'la Wojciechowska więc sobie gustowną słomeczkę sprawiłam :) czas... hmm jakbym nie siedziała na limce to byśmy pewnie mniej żywiołowo kontynuowali naszą podróż :) teraz udaję, że szukam nocleu w Bangkoku a A. kupuje wodę - za jakieś 2h ruszamy na nocną wyprawę na wulkan!!! już czuję adrenalinę! Nocna wspinaczka średnio do mnie przemawia. Liczymy, że wschód słońca tego wart! buzia

    OdpowiedzUsuń
  5. nocna wspinaczka na wulkan!! jezu litosci dla mnie nie masz!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Iga! Wasze oszczędzanie to bólu przypomina mi nasze oszczędzanie na 5 euro bilecie na trasie Savona-Genoa, żeby następnie wydać dodatkowe 10 euro na kanapki na stacji benzynowej, na której próbowałyśmy złapać stopa oraz na bilet na busa na dworzec pkp... a pamiętasz co ciocia Ewelinka mówiła - grunt to NIE PRZEKOMBINOWAĆ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to właśnie nie o oszczędzanie chodzi tylko o PRZYGODĘ! A tej, wierz mi kochana, w podróży z lokalsami nie brakowało :) nasz stop na stacji... hmm cóż to była kwestia honorowa :) i dobra nauczka na przyszłość - nigdy więcej stopa w Italy!!! Odbiłam sobie kanapkowe straty na pociągu do Milanu haha duża buzia dla cioci

      Usuń
    2. oszczędzanie czy parcie na przygodę, zwał jak zwał, efekt był ten sam ;) nawet mi się rymnęło :)))

      Usuń
    3. jest parcie jest efekt. murowany ;p
      nie ma Ewelinki, która by batem pogoniła do przodu więc się tak człowiek szlaja i kombinuje ;)

      Usuń
  7. Witajcie podróżnicy! Przesyłamy świąteczne życzenia z Torunia od Babci i reszty "toruniaków". Pozazdrościliśmy Wam pogody i zamówiliśmy sobie +6 stopni w grudniu:). Cały czas śledzimy Wasze nowe przygody i czekamy na więcej...

    OdpowiedzUsuń