Dobra, trochę Was oszukuję. Nie wytrzymałam do niedzieli, namówiłam Artura do grzechu i poszliśmy na wagary w czwartek :) Taka jestem!
Zerwij się kiedyś z roboty w środku tygodnia i zrób coś, co zazwyczaj jest zarezerwowane na weekend. Niech to będzie pierdoła. Kawa na Starym Mieście, spacer z psem do parku. Ale o czasie, w którym normalnie klepiesz w tą swoją klawiaturkę, budujesz domy czy sprzedajesz kredyty emerytom.
Przyjemność podwójna gwarantowana.
Taki mały psikus codzienności. Rutyna - Lymkya 0:1.
Nie obyło się bez płaczu, bo w noc ulewa, ranek grube chmury i pytanie o sens wstawania z łóżka. Zostaje przekupiona red bullem, wsiadam obrażona na cały świat do autobusu, dojeżdżam na miejsce i...
ŻYCIE JEST PIĘKNE !
A będzie jeszcze piękniejsze z nową dawką kofeiny wiec idziemy na kawę. Zaraz wrócimy na plażę. Złap mnie za rękę, usiądź wygodnie i chodźmy na przedmieścia Cooggee.
Atmosfera nadmorskego miasteczka. Dookoła uśmiechnięci ludzie spacerują, popijają kawę. My też. Toczy się życie. Bez pośpiechu i szpanu. Tylko mewy krzyczą.
Kawa smakowała? To wracamy na plażę!
Pewnie się zastanawiacie czemu stoję w tych ciuchach jak c...a na weselu zamiast pływać?! Wracamy do początku. Czego brakowało? Słońca! Więc Iga postanowiła, że właśnie wypada ten 1 z 4 dni w roku, kiedy używa suszarki do włosów i mascary do rzęs... Kiedy pozostałe 362 dni w roku chodzę radośnie w kremie nivea... brawo!
Ha ha długo nie wytrzymałam! Pierwszy raz ocean (a właściwie morze tasmańskie) był tak płaski a woda tak ciepła. Brak strojów kąpielowych, ręczników, suchych majtek i ogólnie wszystkiego nie stanął nam na przeszkodzie... :)
To idziemy?
Trasa ma około 6 km. Zaczynamy od Coogee beach i mając na wprost morze kierujemy się w lewo.
Będziemy mijać po kolei snoreklowe zatoki Gordons i Clovelly, przepiękny cmentarz Waverley, piknikową plażę Bronte i słynną Bondi.
Coogee beach
Coogee jest wspaniałe do pływania i podziwiania skalnych klifów czy jak tam to się nazywa.
Mimo, że trafiliśmy na bardzo pogodny dzień, jakoś nie wyobrażam sobie wypłynięcia na morzę taką łupinką...
Wspinając się w góry dochodzimy do "dolphin point" i starej łaźni. Widzimy pomnik ku pamięci ofiar zamachu bombowego w Kucie na Bali w 2002 roku. Świat nie daje o sobie zapomnieć nawet na wagarach.
Skały uformowały swego rodzaju basen.
Dla dobrego widoku wejdę wszędzie!
Idziemy dalej taką ścieżką...
Gordons Bay
Mijamy urocze zatoczki...
Clovelly Bay
Z tą snorklingową miejscówką wiąże się zabawna historia. Będzie w następnym poście!
Waverley
Bronte
Dalej mamy plażę Bronte, która jest wymarzonym miejscem na piknik. Pokażę dlaczego przy innej okazji. Nie wiem, czemu ta mała plaża nie doczekała się od nas jeszcze osobnego tekstu? Chyba będzie trzeba zrobić w końcu jakiś ranking plażowy :)
Bondi
Tak apropos plaż to parafrazując, wszystkie drogi prowadzą do Bondi :)
Podsumowując krótko: spacer Coogee -> Bondi dostaje od nas 10/10!
Pozycja obowiązkowa dla każdego wybrańca, który postawi swoją nogę na ziemi Kangura. Wszystko, co plaże w Sydney mają najlepszego do zaoferowania na 6 km.
Nie mogę już się doczekać następnego spaceru!
To jak, kiedy nas odwiedzicie?
I pamiętajcie - warto wyrwać się w środku tygodnia na małe wagary od życia. Praca zaczeka, brudne gary nie uciekną. Ciesz się życiem!
PS. Wiem, że to grzech wrzucać fotki na tego bloga, ale może już następne odpalimy w końcu na nowej stronie... Domenę z Czarnogóry już mamy :)
PS. 2 A tutaj możecie przejść się z nami w drugą stronę Niedzielny spacer cz. 1. Watson bay -> Bondi.
Gratuluję najdłuższego (chyba) wpisu jak do tej pory, super fotki i oby jak najwięcej takich spacerów :) P.S. z tym oderwaniem od pracy i szarej rzeczywistości masz Iga całkowitą rację, szkoda, że nasi szefowie jakoś tego nie czują...
OdpowiedzUsuńSerio? Wow, jakoś nie pomyślałam, że najdłuższy. Fajnie, ten spacer zasługuje :) Nie namawiam do buntu i rewolty ale raz na ruski rok wzięty np. urlop na żądanie chyba nie złamie nam kariery zawodowej? Pozdr.
OdpowiedzUsuńpięknie, pewnie że nie złamie (mam nadzieje, że moje "dzieciaki" tego nie przeczytaja...) tylko skad taka piekna miejscówke na wagary, orzechowo daleko, plaże w Australii jeszcze dalej.
OdpowiedzUsuńacha, co to ja jeszcze mialam powiedziec - widoki, kolory - wszystko to piekne, ale najważniejsze, ze Wy na tych zdjeciach, opisach - wygladacie na szcześliwych. buziaki
Ależ cudowne zdjęcia! Szczególnie jak się ogląda siedząc za biurkiem :/
OdpowiedzUsuńale że moja sytuacja życiowa właśnie wymusza na mnie dłuższe zwolnienie lekarskie (:)))) to będą codzienne wagary w Łazienkach, Polach Mokotowskich, parku Saskim itp....:)
Biorąc pod uwagę, że w Polsce zaraz zacznie się przepiękna wiosna a u nas jesień i zima - jest czego pozazdrościć :) Zwłaszcza Parku Saskiego... te powroty o 6 rano i kąpiele w wątpliwej czystości fontannie... bezcenne :) dużo zdrówka i szczęśliwego przejścia do kolejnego etapu "zwolnienia" życzymy i pozdrawiamy!
UsuńCzekamy na nowy post!!!
OdpowiedzUsuńOstatnio cichutko :p pozdro <3
OdpowiedzUsuńCichutko... a ile się dzieje!!! Już za chwilę sami zobaczycie :)
OdpowiedzUsuńps. tak się zastanawiałam kiedy ktoś się zainteresuje czy żyjemy czy pająki nas nie zagryzly i rekiny nie połknely.