Mardi Gras. Wolna miłość w najlepszym wydaniu.


Parada wolności i miłości wszelakich odmienności seksualnych. Wielkie święto. Wielka impreza. Bawi się całe miasto. Ludzie życzą sobie "Wesołego Mardi Gras", brakuje tylko wręczania sobie prezentów. Chociaż na darmowy uścisk, piwo czy kondom od dobrej wróżki można się załapać. 


W takiej atmosferze mieszkańcy Sydney co roku dają wyraz swojej otwartości i życzliwemu nastawieniu do LGBT*. Nie popisałam się inteligencją i zgodziłam się pracować w sobotni wieczór zamiast szaleć na Mardi Gras. Artur na "ochotnika" zgodził się pójść pstryknąć dla Was parę fotek:







Jak widać, na Mardi Gras były tłumy! Kobiety, mężczyźni, starcy, młodzież, dzieci, na ulicę wyszli dosłownie wszyscy! 




Miałam wrażenie, że było więcej ludzi niż na Australia Day **. Przyznacie, że to dość niesamowite. Nie przypominam sobie, żeby na Paradzie Równości w Warszawie były aż takie tłumy. W Mardi Gras wzięło udział 10 000 ludzi! Nawet dwumetrowy Artur miał problem, żeby zobaczyć paradę. Kreatywność ludzka nie zna granic. Jedni wspinali się na wszystko w zasięgu wzroku.





Inni zwietrzyli dobrą okazję biznes :) Podziwiam!




Na szczęście zdążyłam dołączyć na końcówkę parady!




Nie mogło zabraknąć koników :)





Deszcz nie psuł nam w ogóle dobrych humorów. Zabawa trwała dalej w najlepsze już po zakończeniu oficjalnej parady. Zresztą, zobaczcie sami :))) Mardi Gras w deszczu! <= FILMIK !


Co jeszcze rzuciło nam się w oczy? Wszędzie kolorowe tęcze, brokat, stringi, pióropusze i - uwaga! - żadnych bojówek, zwolenników "prawdziwej" rodziny, anty marszu itd. Nic. 


Nie wiem, czy Australijczycy są aż tak tolerancyjni czy nam coś umknęło. Atmosfera Mardi Gras jest wyjątkowa, niczym na karnawale w Rio . Ludzie fantastycznie poprzebierani.

Czuć, że świętowane jest tu coś więcej niż prawa gejów i lesbijek. W powietrzu unosi się radość, nieskrępowanie i tolerancja dla wszystkich ludzi, bez względu na kolor skóry, nację czy orientację seksualną. Może brzmi to idealistycznie. Może to tylko dobra okazja, żeby się przebrać, pokazać cycki i zrobić dobrą imprezę. Nam się podobało. Myślę, że Sydney organizacją Mardi Gras zasłużyło na miano międzynarodowej stolicy LGBT. I daje pozytywny przykład reszcie świata, że lepiej jest bawić się i tańczyć niż rzucać się kamieniami i palić samochody.


W Sydney palą sztuczne ognie...




A Warszawie palą tęczę na placu Zbawiciela...




Nie wiem, która opcja jest Wam bliższa? Ja chyba jednak wolę śpiew, muzykę, radość i tolerancję. Byłoby nudno, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami. A wspólna zabawa robi więcej dobrego dla szerzenia tolerancji dla inności w społeczeństwie niż polityczne przemówienia i petycje. 
Make love, not war. ***





* LGBT (z ang. Lesbians, Gays, Bisexuals, Transgenders) – skrótowiec odnoszący się do lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz osób transgenderycznych jako do całości. Do grupy osób transgenderycznych wlicza się również osoby transseksualne. W ogólnej definicji terminem tym określa się ogół osób, które tworzą mniejszości o odmiennej od heteroseksualnej orientacji seksualnej oraz osób o niezgodnej z biologiczną tożsamości płciowej (osoby transgenderyczne i transseksualne).

źródło: wikipedia 


** święto narodowe Australii

*** „Czyń miłość, nie wojnę”

8 komentarzy:

  1. 10 000 uczestnikow to bardzo malo pamieram 200000 tlumy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... może masz rację? Też nam się strasznie mała ta liczba wydała. Źródło: www.abc.net.au. Masz informację, ile osób wzięło udział wczoraj w paradzie? Chyba, że podana przez nas liczba dotyczy ludzi idących, a nie uczestniczących w paradzie? Zakręciłam się. Help! :)

      Usuń
    2. Bralem udzial jako widzouczestnik chyba w 6 marti grasach w czsie mojego 20 letniego pobytu w Austrlii i nie pamietam tak malego tlumu jak 10 000.srednio bylo nas tam 100 000 + a w 2005 roku liczbe turystow na okolo 250 000 wg biur turystycznych

      Usuń
  2. dziecko tak naprawde suche liczby nie sa tu ważne. no moze zadzialaja na wyobraznię widzow. dla Was, biorących w tym udział liczyla sie atmosfera, energia, wzajemny przekaz emocji. pozazdrościć Sydney otwartości i imiejetności nieskrępowanej zabawy , buziaki M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkich ludzi łączy to, że każdy jest inny... Jak zawsze super fotki, dzięki za dawkę pozytywnej energii na nowy tydzień - miło zobaczyć, że na tym świecie są jeszcze "zakątki normalności". Pozdrowionka od Magutów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieje, ze w przyszlym roku bede miec widoki na tecze w kwiatach albo czymkolwiek, a nie w plomieniach ;) bo to tuz tuz obok mnie. a jesli chodzi o akceptacje innosci w naszym cudownym kraju... bardzo bym chciala, ale chyba nie w tym pokoleniu doczekamy tego. niestety jako narod nie potrafimy sie zdobyc na tolerancje...

    OdpowiedzUsuń
  5. Olga mianuje Cie straznikiem teczy! Mysle ze jeszcze 1-2 pokolenia i bedzie ok z nasza tolerancja, zaakceptujemy i docenimy nasza, ludzi, roznorodnosc. A tymczasem keep calm i miej oko na tecze ;)

    OdpowiedzUsuń